Theme Preview Rss

Koncerny spożywcze inwestują w PLA (polimery biodegradowalne)

Światowe koncerny spożywcze od dawna interesują się tworzywami biodegradowalnymi, dostrzegając w nich możliwość zmniejszenia emisji CO2 i dostosowania produkcji do norm środowiskowych. A te zaostrzają się coraz bardziej. Poza tym, konsumenci chętnie sięgają po produkty, które są „bio”.

Coca-Cola, Pepsi, Frito-Lay. Te koncerny znane są na całym świecie. Obecnie w każdym z nich prowadzone są prace nad zastosowaniem polimerów biodegradowalnych pozyskiwanych z masy roślinnej (głównie PLA) do produkcji opakowań. W dwóch pierwszych przypadkach chodzi o butelki PET, w ostatnim o torby na chipsy i paluszki.

Coca Cola rozpoczęła produkcję butelek o nazwie Plant-Bottle. Składają się one w 30 procentach z trzciny cukrowej i melasy, ulegającym naturalnej biodegradacji. Przeprowadzone na zlecenie koncernu analizy cyklu życia tego typu opakowań wykazały, że w porównaniu z tradycyjnym zastosowaniem butelek PET można zaoszczędzić do 25 procent emisji dwutlenku węgla. Plant-Bottles mają stopniowo zastępować butelki PET.

Największy rywal Coca Coli – koncern PepsiCo już teraz przygotował butelki przygotowane w 100 procentach z surowców ulegających biodegradacji, tym samym wyprzedzając konkurenta. Mają one zastąpić tradycyjne plastikowe butelki już w 2012 roku. Wykorzystywane do ich produkcji biopolimery są pozyskiwane głównie z przemysłowych odpadów roślinnych – w tym łusek kukurydzianych, skórek pomarańczowych lub obierek z ziemniaków. Nowe butelki nie różnią się wyglądam od poprzednich.

Prezentowane przez Coca Colę oraz Pepsi butelki z surowców biodegradowalnych są uznawane za zdrowsze niż PET. Kontakt żywności z politereftalanem etylenu może prowadzić do przenikania do niej szkodliwych substancji.

Z kolei Frito-Lay zakończył prace nad torbą na chipsy wykonaną niemal w 90% z PLA. Właściwości polilaktydu klasyfikują go doskonale do produkcji tego typu opakowań – szczególnie wartościowa jest tu możliwość modyfikacji czasu, po upływie którego materiał ulega biodegradacji. W przypadku toreb na chipsy, ustalono długość cyklu życia na 14 tygodni (w warunkach odpowiedniej wilgotności i temperatury).

***

BIOPOL - Celem badań jest opracowanie innowacyjnych rozwiązań technologicznych, mających na celu przetwarzanie naturalnych surowców odnawialnych.

Soki w kartonach, szklanych butelkach czy z sokowirówki - które lepsze? Czy warto kupować gotowe soki czy samemu wyciskać owoce?

Od kilku lat można zaobserwować modę na spożywanie soków owocowych i warzywnych. Szeroka reklama w mediach gotowych do spożycia produktów zachęca do ich kupna sugerując klientom niezbędność w prawidłowej diecie także dzieci. Czy tak jest w istocie?

Porównując soki dostępne w sprzedaży z sokami własnej produkcji zdecydowanie lepszy są te, które przygotujemy osobiście w sokowirówce czy wyciskarce. Na etykietach opakowań soków większości marek można wyczytać, jak licznie zawierają substancje przedłużające czas przydatności do spożycia oraz te poprawiające ich smak, klarowność. Koleiną pułapką jest bogactwo cukru. Nie chodzi tu o naturalnie występującą fruktozę, magazynowaną w owocach lecz o sacharozę, tzw. bały cukier otrzymywany z buraków cukrowych. Soki wysokosłodzone mogą przyczynić się do wzrostu masy ciała, jeśli bez ograniczeń będzie się je spożywać. Brakuje w nich także błonnika oraz garbników. Samemu przygotowując soki mamy większą kontrolę nad ich jakością. Własnoręcznie wyciskane owoce można dosładzać według uznania, np. miodem pszczelim.

Pozyskiwanie soków ze świeżych owoców i warzyw niestety może bywać droższe. Jeśli martwi nas cena, warto wybierać produkty bezpośrednio w sprzedaży od rolników w sezonie. Dobrze jest także przeanalizować całą swoja dietę. Może się okazać, że praktycznie żadne soki nie są nam potrzebne, gdy witaminy i mikroelementy codziennie dostarczamy prawidłowo się odżywiając. Przy racjonalnie prowadzonej diecie wcale nie jest konieczne dodatkowe posilanie się sokami, które z powodzeniem można zastąpić wodą mineralną, herbatą zieloną, owocową czy ziołową. Dlatego jeśli już chcemy od czasu do czasu wzbogacić jadłospis sokami, warto je wykonać samemu. Wyciskanie owoców i warzyw nie wymaga aż tak dużo czasu, a nowszy sprzęt łatwiej da się umyć po użyciu.

Kolejnym argumentem przemawiającym za sokami z sokowirówki jest bogactwo smaku. Wystarczy raz spróbować wyciskanego soku z jabłek, by poczuć różnicę i niepodważalną wyższość jego aromatu nad sokami z kartonu. Warto eksperymentować z różnymi kompozycjami i dostarczać organizmowi prawdziwej bomby witaminowej, bogatej w mikroelementy niezbędne w prawidłowej diecie.

Jeśli już kupujemy gotowe soki, można je rozcieńczać wodą mineralną. Lepiej wybierać soki przechowywane w szklanych butelkach niż kartonowych opakowaniach. Szkoło ma korzystniejsze właściwości pozwalające utrzymać jakość produktu, jest także bardziej podatne do recyklingu i rzadziej trafia na wysypiska śmieci. Warto zainwestować w nieco droższe soki jednodniowe, które nie zawierają konserwantów ani substancji słodzących. Pamiętajmy że po spożyciu tak samo jak po każdym posiłku bogatym w węglowodany należy zabezpieczyć zęby przed próchnicą.

Zobacz też:
Segregacja odpadów

Jedzenie za darmo – freeganizm

Ostatnio pojawił się nowy ekologiczny trend, tzw. freeganizm. Trend, który na pewno wielu z nas zaskakuje. Co to jest freeganizm? Tym mianem określany jest antykonsumpcyjny styl życia, który sprowadza się do ograniczeniu udziału w ekonomii. Nazwa pochodzi od ang. free – wolny, darmowy oraz veganism – weganizm. Nie wszyscy freeganie są weganami i wegetarianami, ale często tak jest, dlatego, że mięso należy przechowywać w odpowiedniej, niskiej temperaturze, więc ryzykowne byłoby spożywanie go ze śmietnika.

Oględnie rzecz biorąc idea ta polega na minimalizacji konsumpcji i walce z marnotrawieniem jedzenia, jego poszanowaniu, co ma sens zwłaszcza w obliczu wszechobecnego głodu na świecie. Zwolennicy tego ruchu cenią współpracę i dzielenie się, co kontrastuje z ideą społeczeństwa opartego na materializmie i zachłanności. W praktyce polega to na tym, że ultra freeganie nie kupują jedzenia, lecz jedzą tylko to, co znajdą na śmietniku. Nie jest jednak tak, że freeganie jedzą tylko żywność wyrzuconą na śmieci, proszą także o niepotrzebne towary z restauracji, hipermarketów czy targowisk.

Ruch ten narodził się w USA i dość szybko rozprzestrzenił się w Europie Zachodniej. Najwięcej zwolenników takiego stylu życia jest w Niemczech – tu freeganie szukają nie tylko jedzenia, ale także odzieży, sprzętu elektronicznego, a także opuszczonych przestrzeni. Ruch ten staje się coraz bardziej popularny w Europie Zachodniej, czego wyrazem może być fakt, że w Barcelonie powstał specjalny przewodnik po mieście dla freegan.

Jak ruch ten jest oceniany? Czy spotka się z uznaniem także w Polsce?
Trudno powiedzieć. Jedno jest pewne – grzebanie w śmietniku nie jest postrzegane jako coś pozytywnego i wielu ludziom, jeśli nie większości trudno będzie to zaakceptować. Dla ludzi nieutożsamiających się z tą ideą nie ma różnicy między bezdomnymi grzebiącymi w śmietniku a freeganami, których stać na kupowanie jedzenia, ale grzebią w śmietniku dla idei. Oczywiście, ruch ten zyskuje coraz większą ilość zwolenników – ludzi proekologicznych, ale wątpliwe jest to, by taki ruch przyjął się na szerszą skalę. Restauratorzy czy sprzedawcy coraz częściej wystawiają niewykorzystaną żywność, tak by osoby potrzebujące czy też freeganie mogli ją wziąć. Na uboczu tego nurtu pozostają jednak nadal markety – do grzebiących w śmietnikach wzywają policję. Ta jednak nie może nic zrobić, bo nie ma przepisu zabraniającego wyjmowania jedzenia ze śmieci, ponieważ nie jest kradzieżą zabieranie czegoś, co ktoś wyrzucił na śmietnik.

Sama idea zasługuje na pewno na uznanie i wskazuje na ważny ogólnoświatowy problem marnowania jedzenia w krajach wysokorozwiniętych, podczas gdy w biednych krajach, zwłaszcza Afryki ludzie codziennie umierają z głodu. Jednak forma realizacji tej idei pozostawia wiele kontrowersji i jest nie do przyjęcia dla większości.